Feeds:
Posts
Comments

Posts Tagged ‘łódź podwodna’

Dziś rano, mój mąż opowiedział mi zupełnie niepotwierdzoną, ale jakże barwną historię.

Podczas drugiej Wojny Światowej, Rumunia posiadała jedną łódź podwodną, o dostojnej nazwie NMS Delfinul, czyli po polsku – Delfin. Ze strategicznego punktu widzenia, była to niezła gratka – samo tylko istnienie Delfina i jego patrole na Morzu Czarnym, zmuszały sowiecką flotę do dodatkowych, czaso- i kapitałochlonnych akcji, nazywanych ogólnie ZOP – Zwalczanie Okrętów Podwodnych. Jednakże, właśnie z powodu swojego istotnego znaczenia, Delfin stanowił źródło nieustannego niepokoju – w razie awarii, nie było żadnej innej łodzi podwodnej, która mogłaby go zastapić.

Głównym zadaniem Delfina było… po prostu “być”. Dlatego też, często brakowało czasu na naprawę łodzi i zazwyczaj wypływała ona na morze z szeregiem małych usterek. Jeden z przyrządów, który psuł się często, był (nazwę to urządzenie łopatologicznie, bo nie znam się na łodziach podwodnych) indykator wskazujący ilość tlenu. A był to instrument arcy-ważny, gdyż Delfin musiał co jakiś czas się wynurzać, by ten życiodajny pierwiastek pobrać.

Wedle informacji z pierwszej ręki – czyli od wnuka żołnierza z załogi Delfina, na wyżej wspomnianym urządzeniu nie można było w ogóle polegać. W  związku z brakiem czasu na naprawy, dziadek tego pana stosował pewną dziwaczną, aczkolwiek rewolucyjną taktykę – zabierał na pokład łodzi swoje nader aktywne zwierzątka – cztery urocze króliki. Zwierzaki były ponoć bardzo energiczne i cały boży dzionek “pląsały” wesoło, bawiąc się i psocąc. Robiły się spokojne tylko w porze snu, lub… a no właśnie, wtedy gdy zaczynał się, niewyczuwalny jeszcze dla ludzi spadek poziomu tlenu. Dlatego też, gdy kroliki podczas podwodnej żeglugi, dawały wyraźne oznaki zmęczenia i ospałości, dla zalogi Delfina był to sygnał, że już czas wynurzyć się na powierzchnię.

No cóż, historia ta jest, że tak się wyrażę, kontrowersyjna. I mało prawdopodobna. Jaki typ łodzi podwodnej wymaga częstego wynurzania się? A jeśli nawet taki typ istnieje, to czy naprawdę nie można było mierzyć poziomu tlenu inaczej? Czy nie można było na przykład, wykonać w tym celu jakichś obliczeń matematycznych? Wyklakulować średnie zużycie i wynurzać się zgodnie z jego obliczeniem?

A może dziadek po prostu opowiedział wnukowi historię o 4 królikach, bo skończył mu sie repertuar bajek na dobranoc?

Tak czy inaczej wierzyć nie trzeba. Ale można przez chwilę udać, że legenda jest prawdziwa. I uśmiechnąć się pod nosem, przyjmując za fakt, że powodzenie operacji wojennych na Morzu Czarnym podczas II Wojny Światowej, w latach 1941 – 1943, zależało w dużej mierze od czterech entuzjastycznych królików.

Ach, żeby Sowieci o tym wiedzieli…

Read Full Post »